czwartek, 10 października 2013

rozdział szósty

[Rozdział specjalnie dla Pauli. Wszystkiego najlepszego kochanie. Dziękuje, że czytasz. To wiele dla mnie znaczy ; *]

                                                                                                         

*Cristian*

- Tak.. właściwie to tak.. ale wiesz, mam dopiero 19 lat więc to nic specjalnego.. Grałem parę razy w pierwszym składzie, ale zazwyczaj jestem zmiennikiem - mówiłem trochę zmieszany, tak naprawdę to nie wiem dlaczego. Czego mam się wstydzić? Tego, że gram w najlepszym klubie na świecie? Na pewno nie. Chyba po prostu czułem się nieswojo z tym, że jej o tym nie powiedziałem i sama się domyśliła.
- Wow, teraz to zrobiłeś na mnie wrażenie - Pola wybuchnęła śmiechem, a ja zaraz za nią. Bałem się, że może mieć do mnie pretensje, że jej nie powiedziałem - Cóż, teraz to chyba nie mam wyboru i muszę pójść z Tobą na ten mecz - powiedziała, teatralnie wzdychając. Była taka piękna, za każdym razem kiedy na nią patrzyłem czułem się tak.. inaczej, wyjątkowo. Nie umiałem wytłumaczyć co czuję przy tej dziewczynie, którą znałem dopiero parę dni. Byłem przekonany, że muszę sprawić, żeby czuła się tak samo.
- Nawet nie myśl, że się od tego wymigasz - Powiedziałem rozbawiony i zacząłem ją łaskotać. 
- aaa! Puść mnie głupku - Pola, krzyczała nie mogąc przestać się śmiać.
- Nawet o tym nie myśl - zacząłem łaskotać ja jeszcze bardziej 
- Proszę.. proszę, pro....szę - udało jej się powiedzieć przez śmiech. Przestałem ją łaskotać, ale usiadłem na niej i złapałem ją za ręce w taki sposób, że nie mogła się ruszać.
- Cóż powiedzmy, że mogę pójść na pewne ustępstwa - mówiłem spoglądając w jej niesamowicie błękitne oczy. Nasze twarze dzieliła coraz mniejsza przestrzeń. Nagle porwałem ją z ziemi i wziąłem w ramiona.
- Teraz lepiej? - Krzyknąłem słysząc jak się śmieje, trzymałem ją i obracaliśmy się jak małe dzieci. Pola piszczała, udając przerażoną, gdy zbliżaliśmy się w okolice morza, i śmiała się kiedy się oddalaliśmy. Po paru minutach straciłem równowagę i upadliśmy na piasek śmiejąc się. Leżeliśmy tak chwile, dopóki obydwoje się nie uspokoiliśmy.
- Zagrajmy w 20 pytań - Pola podniosła swoje wielkie oczy na mnie, gdy otrzepywałem się z piasku. 
- Chodź - Zaprowadziłem ją na koc i znowu położyliśmy się obok siebie.
- Ty zacznij - powiedziała Pola kładąc głowę na moim brzuchu. Mój oddech przyśpieszył, chociaż wmawiałem sobie, że to nic specjalnego. Pytaliśmy się o błahe rzeczy, ulubiony kolor, jedzenie, kwiaty czy muzyka.
- Rodzice? - Zapytałem w pewnym momencie i naglę się spięła.
- Tata.. jest nauczycielem historii.. - mówiła całkiem innym tonem - Aa.. mama... mama nie żyje.. Zmarła w tamtym roku.
- Ja.. Przykro mi - byłem na siebie zły, że zadałem to pytanie. Nie chciałem, żeby była smutna. Przez chwile leżeliśmy w ciszy.
- Była lekarzem i.. wracała nad ranem z dyżuru, jakiś.. idiota uderzył w nią i.. uciekł - widziałem, jak mówienie o tym sprawiało jej trudność. Chciałem powiedzieć, że nie musi mi nic mówić, ale nie wiedziałem czy powinienem - prawdopodobnie, gdyby został i zadzwonił po pogotowie, mama teraz by żyła.. - Czułem się strasznie, że ją o to zapytałem.
- Przykro mi.. nie powinienem się o to pytać. Przepraszam..
- Nie przepraszaj, to nie twoja wina, nie wiedziałeś.. No więc, jak to się stało, że zacząłeś grać w piłkę? - Zapytała zmieniając temat. Najwidoczniej nie chciała o tym rozmawiać, a ja nie mógłbym jej do tego zmuszać.

- W podstawówce, zaprosili wszystkich, do wzięcia udziału w treningu. Wybrali parę osób i powiedzieli, że chcieliby mieć nas w drużynie - Zamknąłem oczy i przypomniałem sobie mój pierwszy trening - Mieliśmy porozmawiać z rodzicami i dać odpowiedz w klubie.. ale moi się nie zgodzili. Pamiętam, że strasznie płakałem. Wyobrażasz sobie jaka była reakcja 7 letniego chłopca, który usłyszał, żeby nie zajmował się głupotami tylko wziął się za naukę? Przez kilka dni nie odzywałem się do nich ani nic nie jadłem. Wtedy do mnie przyszli, nie mieli innego wyjścia jak zgodzić się na to żebym mógł grać.
Rozmowa znowu wyglądała jak wcześniej, rozmawialiśmy o podstawowych rzeczach z naszego życia, czy śmiesznych historiach z dzieciństwa. Nie wiedziałem jak to możliwe, że rozmawia nam się tak jakbyśmy znali się wieczność..

- Wszytko wziąłeś? - Spytała mnie Pola, gdy wychodziliśmy z zatoczki
- Tak, nic nie zostało - Odpowiedziałem jeszcze raz sprawdzając plaże wzrokiem - Mam nadzieję, że Ci się podobało i nie zawiodłaś się na mojej niespodziance.
- To była najlepsza niespodzianka jaką kiedykolwiek ktoś mi zrobił - Powiedziała i spuściła zawstydzona głowę. Nieśmiało splotłem nasze palce, prowadząc ją z powrotem do skutera. Spojrzałem na nią z ukosa i zauważyłem zaczerwienione policzki i to jak delikatnie się uśmiecha. Wtedy ja też się uśmiechnąłem - Dziękuje - powiedziała i spojrzała mi w oczy.
- To ja dziękuje - Uśmiechnąłem się jeszcze bardziej, była niesamowita.

                                                                                                                 

Mam prośbę, jeżeli ktoś czyta, to byłabym ogromnie wdzięczna, żeby zostawiał po sobie jakiś komentarz. Dziękuje ; *

sobota, 5 października 2013

rozdział piąty

*Pola*

- Tuu.. tu jest.. niesamowicie - patrzyłam się na fale rozbijające się o skały. Cristian przyprowadził mnie  do małej zatoczki odciętej od świata. Na około były wysokie klify, które schodziły do morza, a pośrodku piaszczysta plaża, nie większa niż dwa, trzy metry. Prowadziło tu jedno "wejście" w którym właśnie staliśmy. Było tak małe, że ktoś kto o nim nie wiedział, mógł go z zewnątrz nie zauważyć.
- Podoba Ci się?
- Bardzo. Myślałam, że takie widoki można zobaczyć tylko w filmach.
- Znalazłem je jako dziecko. To jest takie moje miejsce na ziemi. Jeszcze nigdy nie spotkałem tu nikogo innego. Czuje się tu jak u siebie - odwróciłam się do niego. Uśmiechał się - Chodź, usiądziemy.
Zdjęłam buty i podeszłam do morza. Stanęłam w wodzie i zamknełam oczy. Czułam się jak w bajce, słyszałam tylko szum morza i podmuchy wiatru. Miałam wrażenie że jestem w innym świecie, jakbym była oderwana od rzeczywistości. Poczułam, że ktoś staje obok mnie.
- To miejsce jest wyjątkowe, sprawia że ty czujesz sie wyjątkowy - otworzyłam oczy i spojrzałam na Cristiana.
- Tak, znam to uczucie. Jak byłem młodszy i nie wyszło mi coś na treningach, albo przegrywaliśmy zawsze tu przebiegałem i spędzałem resztę dnia. Czasami musieli przychodzić po mnie moi rodzice, bo tak długo nie wracałem - uśmiechnął się na to wspomnienie - ostatnio też spędzałem tu dużo czasu. Miałem kontuzje i nie mogłem grać. Dopiero od tygodnia znowu trenuje z drużyną, ale też jeszcze nie na pełnych obrotach. Dopiero dzisiaj dostałem zielone światło do powrotu. Dlatego chodź, musimy świętować - odwrócił się a ja za nim.
- Żartujesz? Nie musiałeś tego robić. - powiedziałam trochę za głośno patrząc na to co przygotował. Na piasku leżał czerwono granatowy koc, a obok z torby wystawało wino i jakieś przekąski.
- Specjalny dzień, wymaga specjalnego świętowania - nalał wina i podał mi jeden z kieliszków - za dzisiejszy dzień, za Ciebie, za powrót do gry i za to miejsce - wzięłam łyka czerwonego napoju. Było przepyszne, chyba nigdy nie piłam tak dobrego wina.
- Kiedy zaczynasz zajęcia?
- Za dwa tygodnie, w połowie września. Nie mogę się już doczekać.
- Nie dziwię się, to coś wielkiego! Będziemy musieli to jakoś uczcić - Powiedział, ze śmiechem Cristian i położył się na kocu. Zrobiłam to samo.
- Jesteś z Barcelony?
- Tak, moja mama jest prawnikiem, a tata politykiem. Tutaj mają prace. Ale kocham to miasto, znam tu chyba każdy, nawet najmniejszy zakątek... Często uciekałem z domu, moi rodzice muszą wszytko kontrolować. Za bardzo chcieli ułożyć moje życie po swojemu - oparłam głowę o jego klatkę piersiową - Teraz gdy wybrałem futbol i widzą, że coś z tego wyjdzie, znowu traktują mnie jak 10-latka. Mimo, że mieszkam sam, sprawdzają każdy mój ruch "bo może kiedyś coś mi się odmieni i nie będę chciał grać". A na początku to oni byli przeciwni temu, żeby grał.
- Przykro mi - powiedziałam po chwili ciszy. Nie wiedziałam czy dodawać coś więcej. Nie znałam takiego uczucia, moi rodzice zawsze mnie wspierali w tym co robię, nigdy nie zabronili mi podążać za marzeniami. Nawet gdy zdecydowałam wyjechać na studia na drugi koniec Europy tata nie miał nic przeciwko. Było mi go szkoda.
- A ty? Skąd jesteś?
- Gdańsk.
- Naprawdę? Graliśmy tam niedawno. Chociaż.. nie mam stamtąd najlepszych wspomnień.. Nabawiłem się tam kontuzji.
- Graliście tam niedawno? - Spytałam lekko zdziwiona. Zazwyczaj jak przyjeżdża jakaś zagraniczna drużyna wie o tym całe miasto.. A w tym roku w Gdańsku grała tylko TA Barcelona. Chyba że.. ? Nie, to niemożliwe - Cristian? Nie chcesz mi powiedzieć, że grasz w FC Barcelonie, prawda?

piątek, 4 października 2013

rozdział czwarty

Przepraszam za wszelkie błędy. Rozdział pisany na telefonie.

*Cristian*

Nie otwierając oczu, wyłączyłem budzik. 6:00. Udało mi się namówić lekarza, na wizytę o 7, chciałam spędzić jak najwięcej czasu z Polą. Nigdy nie czułem czegoś takiego, ona mnie wręcz.. fascynowała. Znam ją tylko dwa dni, a czuję, że muszę znowu ją zobaczyć. To głupie. Zwlekłem się z łóżka, dziękując Bogu, że klub zapewnia nam lekarza w ośrodku szkoleniowym i nie muszę przebijać się przez miasto do jakiegoś centrum zdrowia. Wziąłem butelkę wody i wypiłem resztę tego co się w niej zostało. Poszedłem w stronę łazienki. 

- Telefon! - upomniałem się na głos, wychodząc z domu. Szybko wróciłem się do kuchni, i wziąłem mojego iPhona z blatu. Jak zawsze. Czy raz w życiu, dla odmiany nie mogę dotrzeć gdzieś na czas? - krzyczalem na siebie w myślach, otwierając drzwi do budynku. Mam tutaj tylko 5 minut drogi a zawsze się spóźniam. Dobrze, że chociaż na trening potrafię się wyrobić.
- Cześć Cristian. Doktor już na Ciebie czeka. Powiedziałam, że chwilkę się spóźnisz.
- Jest Pani aniołem - Odpowiedziałem pielęgniarce, starając się unormować oddech zanim otworze drzwi do gabinetu lekarza.
Puk, puk.
- Proszę - usłyszałem doktora Rodrigueza
Otworzyłem drzwi. Poczułem, że ręka drży mi nerwów.
- Dzień dobry - Powiedziałem. Za biurkiem siedział szczupły, siwawy pan koło sześćdziesiątki.
- Wejdź, wejdź Cristian. Siadaj - Podszedłem chwiejnym krokiem. Od miesiąca nie gram, dziś ma się wyjaśnić czy mogę wrócić na boisko. To takie frustrujące, kiedy siedzisz na trybunach i nic nie możesz zrobić. Nawet na ławce czujesz się inaczej. Tam wiesz, że są lepsi od Ciebie i musisz czekać na swój moment, więcej trenować, bardziej się starać. Ale kiedy siedzisz bezczynnie bo masz kontuzję.. czujesz, że nic od Ciebie nie zależy. Nie ma nic gorszego w karierze sportowca. Zdecydowanie - Przeglądałem Twoje wyniki badań i wszytko wygląda dobrze. Zrobimy jeszcze USG kolana i jeżeli nie zobaczę nic niepokojącego za tydzień lub dwa powinieneś móc grać. Wróciłeś już do treningów z drużyną, tak? -
- Tak, tak jak się umawialiśmy, co drugi dzień - Powiedziałem z uśmiechem na ustach. Byłem tak rozemocjonowany że ledwo siedziałem na krześle. Nie mogłem usłyszeć dzisiaj nic lepszego. Wyglądało na to, że szykuje się świetny dzień.

- Wszytko wygląda dobrze - powiedział doktor Rodriguez, kończąc ostatnie badanie - musisz jeszcze na siebie uważać, ale możesz wrócić do codziennych treningów i do gry. Powiadomie sztab - jeżeli wtedy byłem szczęśliwy to teraz moja radość była nie do opisania. Znowu poczuje tą adrenalinę, tą energię, tą moc płynąca z trybun Camp Nou.
- Dziękuje doktorze, nawet nie wie Pan jak się teraz czuje. Strasznie mi tego brakowało - byłem tak podekscytowany, że sam nie rozumiałem tego co mówię. Doktor Roqriguez się zaśmiał.
- Dobrze, że wracasz, potrzebujemy cię - powiediał z uśmiechem i podał mi rękę - przyjdz do mnie po następnych dwóch, trzech treningach. Zobaczę czy nic się nie będzie działo.
- Dobrze. Dziękuje. Do widzenia - mówiłem już praktycznie będąc za drzwiami. Nie mogłem w to uwierzyć! Wreszcie, po miesiącu będę mógł poczuć to niesamowite uczucie.
Spojrzałem na zegarek. 9:00. Cholera, muszę się jeszcze przebrać.
- Do widzenia Pani Martinez - powiedziałem do pielęgniarki i wybiegłem z ośrodka.

Dokładnie o 10:02 postawiłem skuter, przed miejscem w którym wczoraj zostawiłem Pole. Wejść po nią czy nie? Nawet nie znam numeru mieszkania.. Otworzyły się drzwi od kamienicy i zobaczyłem piękna blondynkę, jaśniejsze końcówki włosów sięgały do połowy jej pleców, miała duże niebieskie oczy i jasną skórę, bardzo jasną. Hiszpanki takiej nie mają. Na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest stąd.
- Cześć. Jak żyjesz? Wyspałaś się? Wstalaś bez problemu? - Skracilem się w myślach, za dużo pytań.
Dziewczyna się zaśmiała.
- Dobrze.. Chociaż nie ukrywam, że lubię dużo spać.
- och dzięki Bogu. Następnym razem zaproszę Cię na 20 - powiedziałem i obydwoje wybuchneliśmy śmiechem - chodź zapraszam cię do mojej karocy - wskazałem ręką na skuter.
- Masz Vespe? No nie wierze. Zawsze chciałam taką mieć. Jest śliczna - zaczęła biorąc odemnie kask - mam nadzieje, że umiesz na niej jeździć - dodała już ze śmiechem.
- Jeśli nie spróbujmy to się nie przekonamy - powiedziałem i ruszylem na ulice.
Sobota, godzina 10 jest chyba najgorszą porą do tego aby poruszać się po Barcelonie. Milion samochodów i skuterów, wszędzie korki. Pola złapała mnie mocniej w pasie, gdy po raz kolejny ktoś zajechał nam drogę, i musieliśmy mocniej hamować.
- Zaraz wyjedziesz z miasta. Już niedaleko.

- Zamknij oczy - powiedziałem gdy byliśmy na miejscu - to niespodzianka.
Postawiłem skuter i wziąłem swoje rzeczy w jedna rękę a drugą zakryłem Poli oczy.
- Uważaj. Lekko w lewo - instruowałem dziewczynę.
Gdy doszliśmy na miejsce położyłem swoje rzeczy na ziemi i odkryłem oczy blondynki. Byłem ciekawy jej reakcji,
- Tuu.. tu jest .. niesamowicie.

sobota, 28 września 2013

rozdział trzeci

- Dzwoniłam do Ciebie jakieś milion razy! Co Ty sobie w ogóle wyobrażasz? Martwiłam się o Ciebie! - Powitał ją w wejściu wściekły głos przyjaciółki - Mogłabyś chociaż odpisać mi na SMSa. - Pola wyciągnęła telefon i spojrzała na wyświetlacz - 10 nieodebranych połączeń i 5 wiadomości.
- Przepraszam.. musiałam mieć wyciszony telefon. Naprawdę.. nawet nie zwróciłam na to uwagi.- Zaczęła się tłumaczyć przyjaciółce - przepraszam - powiedziała poprawiając swoje blond włosy.
- okay.. już okay, ale proszę nie rób czegoś takiego więcej.. nie wiedziałam co się z Tobą dzieje. Naprawdę się martwiłam - powiedziała Demi i przytuliła swoją współlokatorkę - Chodź, napijemy się wina i wszystko mi opowiesz - powiedziała biorąc Pole, za rękę i ciągnąc ją do dużego pokoju.
Usiadły na kanapie w salonie. Chociaż mieszkały tu dopiero tydzień polubiły swój nowy dom. Pola rozejrzała się po brązowo kremowych ścianach mieszkania, w momencie kiedy jej przyjaciółka nalewała wina do kieliszków, dom był całkowicie w jej stylu. Nowocześnie, ale skromnie, była pewna, że z każdym dniem będzie lubiła to mieszkanie jeszcze bardziej. Trafiły idealnie. Rozmyślania przerwała jej Demi podając kieliszek z jasno różowym napojem.
- Cóż, nie będę udawała, że nie widzę tego uśmiechu i zaróżowionych policzków.. Pola! Znam cię od zawsze. Mów! - Zaśmiała się przyjaciółka jednocześnie wstając i podłączając swojego iPoda do głośników
- Ale nie wiem co mam powiedzieć.. Było miło, naprawdę miło. Najpierw byliśmy w restauracji, a później na kawie. To była najlepsza kawa jaką w życiu piłam. Muszę Cię tam zabrać. Będziesz zachwycona, to całkiem blisko nas..
- Nie odbiegaj od tematu! - zaczęła się śmiać Demi - Jak twój tajemniczy porywacz aparatów?
-Jeest.. naprawdę miły - zaczęła zawstydzona Pola. Sama nie wiedziała co się z nią dzieje. Przecież opowiada to Demi - swojej najlepszej przyjaciółce, wiedzą o sobie wszystko - Cały czas gadaliśmy i się śmialiśmy. To było takie.. naturalne - Obie wybuchły śmiechem z powodu doboru słów Poli.
-Nie wątpię - odparła jej przyjaciółka. W tym samym momencie dźwięk zasygnalizował nadejście wiadomości w telefonie blondynki. Demi szybko zabrała iPhona ze stolika na którym leżał.
- "Było cudownie, do jutra. Tylko nie zaśpij. C xx" - Przeczytała na głos wiadomość adresowaną do jej przyjaciółki - Rozumiem, że zapomniałaś mi o tym powiedzieć odkąd weszłaś do domu? - Powiedziała ze śmiechem, i szturchnęła zawstydzoną Pole w ramię.
- Po prostu.. Jakoś tak wyszło.. Powiedział, że będzie koło 10. Nie jesteś zła, że zostawię cię rano samą? Nie muszę iść - Zaproponowała, ale miała nadzieję, że Demi nie pozwoli jej na to żeby została, w domu.
- Chyba zwariowałaś! Psychopata czy nie, nie możesz ignorować zaproszenia od takiego przystojniaka - Krzyknęła uderzając Pole poduszką. Obie zaczęły się śmiać.
- W takim razie muszę się zbierać do spania - Dała przyjaciółce buziaka przy okazji zabierając jej z rąk swój telefon - Dobranoc - rzuciła wychodząc z pokoju.
"Postaram się. A mogę wiedzieć gdzie mnie zabierasz?" Odpisała Cristianowi i weszła pod prysznic. Zawsze lubiła gorącą wodę po męczącym dniu, a ten mimo wszystko mogła takim nazwać.
Gdy leżała na łóżku rozczesując włosy, dostała wiadomość.
"Niespodzianka. Śpij już"
"Dobranoc" - Odpisała Hiszpanowi i momentalnie zasnęła.

czwartek, 26 września 2013

rozdział drugi

- Lubisz kawę? - spytał po tym jak wyszli z restauracji. Miał racje co do fondue, było pyszne. Dawno nie jadła tak dobrych owoców. 
- Hmm.. Jasne - Odpowiedziała lekko się wahając. 
- To chyba będę musiał cię wziąć w jedno wyjątkowe miejsce - spojrzał na zegarek i nagle złapał ją za rękę-
- Szybko! Zaraz zamykają. - Zaczął biec w stronę ciemniejszej części uliczki.
Zatrzymał się w momencie kiedy sama miała to zrobić. 
- Chyba powinnam wrócić do biegania - powiedziała ledwo łapiąc oddech - Zdecydowanie powinnam - spojrzała na śmiejącego się Cristiana. Miał dołeczki jak się uśmiechał, kochała dołeczki. Skarciła się w myślach 
- Chodź, to tutaj - Wskazał na maleńką kawiarenkę pomiędzy budynkami. Na zewnątrz stały dwa stoliki i krzesła. Przy jednym z nich siedziało małżeństwo z dwoma córeczkami, a drugi był wolny. Hiszpan zaprowadził do niego Pole i odsunął krzesło, a sam wszedł do środka, nawet nie pytając dziewczyny o zdanie.
Wrócił niosąc kawy w papierowych kubkach. Wstała od stolika i zaczęli iść w stronę z której przybiegli.
- Na długo przyjechałaś do Barcelony? - Zapytał chłopak podając jej jedną z kaw, które trzymał w ręku
- Dostałam stypendium na dziennikarstwie, więc prawdopodobnie zostanę tu na rok.
- Naprawdę? Dziennikarstwo? Ciekawy kierunek. Myślałem nad tym kiedyś - spojrzał na nią popijając swoją kawę - a Ty nie pijesz? - Uśmiechnął się
- Czekam aż ostygnie - czuła, że lekko się czerwieni - Aa.. Ty? Co studiujesz?
- Na razie nic. Tzn.. gram w piłkę i trudno byłoby połączyć treningi z uczelnią. Ale jak tylko będę pewny że dam radę robić obie rzeczy, pójdę na prawo. Zawsze mnie to interesowało, chociaż to piłka będzie numerem jeden. Interesujesz się footballem?
- Niespecjalnie.. Tzn. tak naprawdę to nigdy nawet nie oglądałam całego meczu - Uniósł brwi w geście zdziwienia - Wiem, wstyd się przyznać. Ale nigdy jakoś nie miałam okazji, a sama też nie rwałam się do oglądania.
- Cóż, w takim razie trafiłaś do idealnego miasta, aby to zmienić. Wiesz, że mamy tu najlepszą drużynę na świecie? 
Zaśmiałam się - wiem, że każdy tak powie o swojej drużynie.. Ale faktycznie lista wygranych trofeów na stadionie robi wrażenie.
- To co robiłaś na Camp Nou skoro nie lubisz piłki? - spojrzał na dziewczynę z ukosa
- Demi, moja przyjaciółka lubi. Nie jest jakąś wielką fanką, ale zawsze mówi, że Barcelona ma w sobie 'to coś', czymkolwiek to jest. A poza tym, nie powiedziałam, że nie lubię tylko że jakoś nigdy nie miałam okazji obejrzeć.
-W takim razie moim obowiązkiem jest to zmienić. A oglądając football na Camp Nou nie sposób się w nim nie zakochać.
- Skoro tak mówisz, to chyba możemy spróbować - Powiedziała upijając pierwszy łyk napoju z kubeczka - To jest niesamowite! - Powiedziała do ciemnowłosego chłopaka - Nigdy nie piłam tak pysznej kawy. Muszę przyprowadzić tu Demi, jest kawoholiczką, o ile takie słowo w ogóle istnieje...
Cristian się zaśmiał - Nie słyszałem, ale czemu nie.
- To tutaj - powiedziała Pola gdy doszli do miejsca, w którym mieszkała - Dziękuje. Było naprawdę miło, i miałeś rację co do waszego jedzenia. Absolutnie przepyszne - powiedziała rozciągając swoje usta w uśmiechu, Cristain też się uśmiechał.
- To ja dziękuje, że nie wystraszyłaś się psychopaty, który zabrał twój aparat - powiedział patrząc w podłogę
- Cóż.. Nie powiem, miałam obawy, ale na szczęście nie słuszne - nagle bardzo zainteresowała się swoimi vansami - Ja.. Chyba już pójdę. Oddasz mi aparat? - Cristian znowu wydawał się bardzo pewny siebie.
- Ale tylko jak weźmiesz go na naszą jutrzejszą wycieczkę - podał Poli aparat - Będę o 10 - Krzyknął będąc już daleko od lekko zdziwionej dziewczyny.

piątek, 3 maja 2013

rozdział pierwszy

- Naprawdę uważasz, że powinnam pójść? - Spytała Pola siedząc na łóżku w ich nowym "domu"
- Myślę ze tak. Nie wydawał się groźny. A ma twój aparat. Kochasz go. Nie będziesz umiała żyć bez robienia zdjęć - Demi uśmiechnęła się do niej - Raczej nic się nie stanie jak pójdziesz. A może okaże się miłością twojego życia.
Obie dziewczyny wybuchnęły śmiechem.
- Tak z pewnością - odpowiedziała Pola przyjaciółce.

Niepewnie szła w stronę głównego wejścia i po raz tysięczny zastanawiała się co właściwie robi. Przecież to może być jakiś szaleniec, zabójca lub... ugh sama nie wiedziała co myśleć. Chyba zaraz szybko ucieknie do taksówki. Może jeszcze nie odjechała. Za późno. Zobaczył ją. Czy to na pewno dobry pomysł? Zanim zdążyła sobie odpowiedzieć Cristian podszedł do niej.
- Hola chica - powiedział do niej chłopak.
- Cześć - niepewnie odpowiedziała Pola.
- Wyglądasz pięknie. Zresztą.. wcześniej tez tak wyglądałaś. Dziękuje że przyszłaś - hiszpan uśmiechnął się do niej.
- A miałam inny wybór? - zapytała się ostro dziewczyna, choć uśmiechnęła się w duchu na słowa Cristiana.
- Zasadniczo tak. Mogłaś mnie dogonić, powalić i wyrwać mi go siłą. Co właściwie mogło sprawić ci mały problem zważywszy na fakt że jestem od ciebie jakieś 20 cm. wyższy i codziennie ćwiczę, ale... zawsze można próbować. - uśmiechnął się do niej szeroko. Ma niesamowity uśmiech pomyślała Pola i natychmiast skarciła się w myślach. Dziewczyno zabrał ci aparat! - Nie wiem czy zwróciłaś na to uwagę, ale wciąż nie znam twojego imienia i był bym bardzo szczęśliwy gdybyś zgodziła się mi je zdradzić.
- Pola - odpowiedziała dziewczyna, nie mogąc ukryć uśmiechu. Może dzisiejszy wieczór wcale nie będzie taki zły.

Przepuścił  ją w drzwiach do restauracji i zaprowadził do stolika.
- Zapraszam - powiedział z uśmiechem - zawołam kelnera - powiedział i odszedł od miejsca, w którym siedziała.
Wzięła do ręki menu i zaczęła przeglądać strony. Nie miała ochoty na nic do jedzenia.
Wrócił Cristian.
- Kelner zaraz przyjdzie. Zdecydowałaś się na coś?
- Właściwie to nie. Wezmę tylko wodę.
- Hola. Co chcielibyście zamówić? - zapytał kelner. Miał około 30 lat, wyglądał przyjaźnie. Pola uśmiechnęła się do niego.
- Ja poproszę tylko wodę.
- OK. A dla ciebie? - Zapytał Cristiana
- Myślę, że zamówimy owocowe fondue dla dwojga. I może też wodę. - Kelner odszedł
- Mówiłam ci, że nie chcę nic do jedzenia. Nie jestem głodna.
- Nie mówiłem ci, że hiszpańskie owoce są najlepsze na świecie? A katalońskie owoce w katalońskiej czekoladzie? Nawet na Marsie takich  nie mają!
Dziewczyna wybuchła śmiechem. Spodobało jej się poczucie humoru Cristiana. Spojrzała na niego. Był bardzo przystojny. Miał średniej długości, ciemne włosy i tak samo ciemne oczy.
- Czemu się tak patrzysz? - zapytał chłopak.
- Zastanawiam się po prostu kiedy oddasz mi mój aparat?
- Nie mogę ci go oddać. Wtedy nie będę miał powodu, żeby się z Tobą jeszcze raz spotkać.
- A skąd wiesz, że to ja nie będę chciała zobaczyć cię jeszcze raz?


poniedziałek, 29 kwietnia 2013

prolog

Lotnisko, Londyn

- No nie! Lecimy na wakacje.  Nie oglądaj tych wiadomości. Odwracaj się od telewizora. - Uśmiechnęła się wracając od kasy, niosła ze sobą kawę.
Zaśmiał się.
- Nie chcesz jeszcze raz posłuchać jak chwalą twojego męża?
Teraz to ona się zaśmiała. Wygrał jedną z ważniejszych spraw ostatnich lat. Była z niego bardzo dumna.
- Bardzo chcę, ale nie teraz. Teraz lecimy na zasłużony odpoczynek - powiedziała dając mu buziaka - za dużo pracujesz kochanie, powinieneś... - zamarła. Teraz to ona spoglądała na telewizor. Wszystko przestało istnieć.
- "Jeden z najlepszych piłkarzy ostatnich sezonów - Cristian Peri - nagle upadł podczas dzisiejszego meczu. Przyczyny nie są znane. Zawodnik został przewieziony do jednego z barcelońskich szpitali. Lekarze informują, iz jest on w śpiączce. Nie wiadomo kiedy, i czy w ogóle jeszcze się obudzi" - głos dziennikarki dochodził do niej jak zza światów
- Pola, co się dzieje? - zaniepokojony mąż spoglądał to na nią to na telewizor. Nie rozumiał co się stało.
- Ja... ja przepraszam. Nie mogę z tobą lecieć. Muszę natychmiast dostać się do Barcelony - Wstała od stolika i pobiegła w przeciwną stronę lotniska niż zamierzała jeszcze 10 minut temu.

7 lat wcześniej. Barcelona.

- Uśmiech - powiedział po hiszpańsku chłopak. Poprosiły jakiegoś przechodnia o zrobienie im zdjęcia przed wejściem na Camp Nou.
- Dziękujemy - odpowiedziała Pola wyciągając rękę po aparat, ale chłopak szybko odskoczył do tyłu.
- Nie tak szybko - powiedział z uśmiechem hiszpan - Ja zrobiłem wam zdjęcie, teraz ty musisz umówić się ze mną na kolacje.
Przewróciła oczami.
- Może od razu z tobą zamieszkam? - Powiedziała lekko zirytowana nastolatka.
- Jeszcze nie teraz. Poczekaj rok - Chłopak puścił jej oczko - Dzisiaj. 17. Przed La Sagrada Familia.
- Mogę chociaż wiedzieć jak się nazywasz? - Zawołała do odchodzącego chłopaka.
- Cristian - rzucił przez ramie, choć był już daleko od dziewczyn.
- No świetnie! Ten palant ma nasz aparat.
- Och Pola nie denerwuj się. Przynajmniej przystojny palant - powiedziała Demi do swojej przyjaciółki.