sobota, 5 października 2013

rozdział piąty

*Pola*

- Tuu.. tu jest.. niesamowicie - patrzyłam się na fale rozbijające się o skały. Cristian przyprowadził mnie  do małej zatoczki odciętej od świata. Na około były wysokie klify, które schodziły do morza, a pośrodku piaszczysta plaża, nie większa niż dwa, trzy metry. Prowadziło tu jedno "wejście" w którym właśnie staliśmy. Było tak małe, że ktoś kto o nim nie wiedział, mógł go z zewnątrz nie zauważyć.
- Podoba Ci się?
- Bardzo. Myślałam, że takie widoki można zobaczyć tylko w filmach.
- Znalazłem je jako dziecko. To jest takie moje miejsce na ziemi. Jeszcze nigdy nie spotkałem tu nikogo innego. Czuje się tu jak u siebie - odwróciłam się do niego. Uśmiechał się - Chodź, usiądziemy.
Zdjęłam buty i podeszłam do morza. Stanęłam w wodzie i zamknełam oczy. Czułam się jak w bajce, słyszałam tylko szum morza i podmuchy wiatru. Miałam wrażenie że jestem w innym świecie, jakbym była oderwana od rzeczywistości. Poczułam, że ktoś staje obok mnie.
- To miejsce jest wyjątkowe, sprawia że ty czujesz sie wyjątkowy - otworzyłam oczy i spojrzałam na Cristiana.
- Tak, znam to uczucie. Jak byłem młodszy i nie wyszło mi coś na treningach, albo przegrywaliśmy zawsze tu przebiegałem i spędzałem resztę dnia. Czasami musieli przychodzić po mnie moi rodzice, bo tak długo nie wracałem - uśmiechnął się na to wspomnienie - ostatnio też spędzałem tu dużo czasu. Miałem kontuzje i nie mogłem grać. Dopiero od tygodnia znowu trenuje z drużyną, ale też jeszcze nie na pełnych obrotach. Dopiero dzisiaj dostałem zielone światło do powrotu. Dlatego chodź, musimy świętować - odwrócił się a ja za nim.
- Żartujesz? Nie musiałeś tego robić. - powiedziałam trochę za głośno patrząc na to co przygotował. Na piasku leżał czerwono granatowy koc, a obok z torby wystawało wino i jakieś przekąski.
- Specjalny dzień, wymaga specjalnego świętowania - nalał wina i podał mi jeden z kieliszków - za dzisiejszy dzień, za Ciebie, za powrót do gry i za to miejsce - wzięłam łyka czerwonego napoju. Było przepyszne, chyba nigdy nie piłam tak dobrego wina.
- Kiedy zaczynasz zajęcia?
- Za dwa tygodnie, w połowie września. Nie mogę się już doczekać.
- Nie dziwię się, to coś wielkiego! Będziemy musieli to jakoś uczcić - Powiedział, ze śmiechem Cristian i położył się na kocu. Zrobiłam to samo.
- Jesteś z Barcelony?
- Tak, moja mama jest prawnikiem, a tata politykiem. Tutaj mają prace. Ale kocham to miasto, znam tu chyba każdy, nawet najmniejszy zakątek... Często uciekałem z domu, moi rodzice muszą wszytko kontrolować. Za bardzo chcieli ułożyć moje życie po swojemu - oparłam głowę o jego klatkę piersiową - Teraz gdy wybrałem futbol i widzą, że coś z tego wyjdzie, znowu traktują mnie jak 10-latka. Mimo, że mieszkam sam, sprawdzają każdy mój ruch "bo może kiedyś coś mi się odmieni i nie będę chciał grać". A na początku to oni byli przeciwni temu, żeby grał.
- Przykro mi - powiedziałam po chwili ciszy. Nie wiedziałam czy dodawać coś więcej. Nie znałam takiego uczucia, moi rodzice zawsze mnie wspierali w tym co robię, nigdy nie zabronili mi podążać za marzeniami. Nawet gdy zdecydowałam wyjechać na studia na drugi koniec Europy tata nie miał nic przeciwko. Było mi go szkoda.
- A ty? Skąd jesteś?
- Gdańsk.
- Naprawdę? Graliśmy tam niedawno. Chociaż.. nie mam stamtąd najlepszych wspomnień.. Nabawiłem się tam kontuzji.
- Graliście tam niedawno? - Spytałam lekko zdziwiona. Zazwyczaj jak przyjeżdża jakaś zagraniczna drużyna wie o tym całe miasto.. A w tym roku w Gdańsku grała tylko TA Barcelona. Chyba że.. ? Nie, to niemożliwe - Cristian? Nie chcesz mi powiedzieć, że grasz w FC Barcelonie, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz